niedziela, 26 maja 2013

Chapter 5

Na twarzy mojej mamy pojawił się uśmiech, gdy zobaczyła mnie, wchodzącą wraz z Niall'em, trzymając go za rękę.
- Dzień dobry, pani Carwin. - przywitał się blondyn.
- Jak tam śniadanie? - zapytała, patrząc na mnie uważnie.
- Dobrze - eee - czy Niall może tu zostać przez resztę dnia?
Automatycznie z nerwów spojrzałam na podłogę.
- Oczywiście, idź i przedstaw go bratu. - uśmiechnęła się. - Jest w salonie.
Niall ruszył za mną do salonu.
- Siemka, Kaden. Jestem Niall. - chłopiec przeniósł swój wzrok na Irlandczyka.
- Kaden, przedstaw się! - mama pokierowała nim.
- Cześć... Jestem Kaden. - powiedział nieśmiele.
Niall wyciągnął w jego kierunku rękę. - Cóż, miło Cię poznać.
Chłopcy uścisnęli sobie dłonie.
Mama rzuciła mi spojrzenie, mówiące, że chce ze mną porozmawiać. Poszłam z nią do mojego pokoju, przedtem uprzedzając Horana, że zaraz wrócę.
- No, Mariam. Randkujecie? - otworzyłam usta szeroko w zdziwieniu. - Tak? Możesz mi przecież powiedzieć.
- Nie, nie do końca, nawet nie wiem czym jesteśmy, jeśli mam być z Tobą szczera, mamo.
To była prawda, nie wiedziałam na jakim poziomie jesteśmy. Trochę się martwię, czy dzisiejsze śniadanie mogło coś zmienić w naszych relacjach. - Mamo, on jest - nawet nie wiem - ugh, nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by go opisać.
- Tylko chciałam wiedzieć, nic więcej. Dobrze, chodźmy na dół i zobaczymy, co chłopcy wyprawiają.
Obie zeszłyśmy na dół i naszym oczom ukazał się obraz Niall'a, który wraz z moim bratem śmieli się wniebogłosy z kreskówki. Oh, jego śmiech to muzyka dla moich uszu. To był taki słodki i uroczy śmiech, coś, czego jeszcze nie słyszałam. Śmiech, do którego byłam przyzwyczajona był taki... mroczny. Jego złowieszczy chichot połączony z dotykaniem doprowadzał mnie do granic. Skupiłam się na uśmiechu blondyna, na uniesionych kącikach ust i delikatnych, wyraźnie zarysowanych wargach.
- Z czego się śmiejecie, chłopcy? - zapytała moja mama i dosiadła się do nich.
Niall kiwnięciem głowy wskazał, bym usiadła obok niego i tak też zrobiłam.
- Śmiejemy się z kota, który oberwał patelnią od psa! To było takie zabawne! - mój brat nadal nie mógł przestać się chichotać.
- Brzmi śmiesznie. Gotowy na urodzinową imprezę w ten weekend, braciszku? - spytałam, uśmiechając się ciepło.
Nie dotarło do mnie, że za chwilę będzie już 16 czerwca, a mój brat w przeciągu dwóch dni będzie obchodził szóste urodziny.
- Będzie miał imprezę urodzinową? - przerwał Niall.
- Ta, dla kolegów ze szkoły. Mama go zmusiła.
Moja matka zaczęła niepewnie poruszać ustami i miałam przeczucie, że zaraz będzie chciała go zaprosić. Spiorunowałam ją wzrokiem - zignorowała mnie.
- Niall, może zechciałbyś przyjść na przyjęcie Kaden'a w tą sobotę?
- Z przyjemnością, pani Carwin. - odpowiedział.  Czy do mojej mamy nie docierają znaki ode mnie, mówiące o tym, że ON NIE WRÓŻYŁ NIC DOBREGO? Uh, wiedziałam to od początku, mogłam kazać mu trzymać się ode mnie z daleka. Westchnęłam, bo wiedziałam, że w tym momencie blondyn nie zrezygnuje ze zbliżenia się do mnie. On był po prostu niemożliwy. - Wygląda na to, że będzie dobra zabawa, nie sądzisz, Mariam?
Pokiwałam niechętnie głową.
Moja mama pokierowała się ku drzwiom. - Mariam, muszę zrobić zakupy na przyjęcie, przypilnuj brata w tym czasie.
Czy ona na prawdę zostawia mnie z Niall'em? No cudownie, dzięki mamo.
- Niall też musi iść, prawda? - zapytałam z nadzieją.
- Nie, może zostać, ufam Wam. Upewnij się, że Twój brat nie będzie podkradał słodyczy, kiedy wyjdę, dobrze?
Westchnęłam donośnie.
- Dobrze mamo, pa.
- Pa chłopcy. - i opuściła dom.
Kaden zaczął podłączać wii do telewizora.
- W co zamierzasz grać? - zapytałam ciekawa.
- Nie wiem jeszcze, po prostu chcę pograć wii, zagrasz ze mną, Niall?
- A może zagramy w grę, w której nie używamy elektroniki? - zaproponował blondyn. Co on miał na myśli? Boże, nawet nie chcę wiedzieć. - Wchodzisz w to?
- Jaką grę? Wchodzę w to! - odparł uradowany.
- W chowanego. To polega na tym, że Ty liczysz do pięćdziesięciu, a potem szukasz mnie i Twoją siostrę. Co Ty na to?
- Tak, zagrajmy w to, Mariam! Prooooooooszę!
Uh, dlaczego nigdy nie potrafię mu odmówić?
- No dobra, dobra. Ale tylko dwie rundki.
- Okej! - uśmiechnął się i przymknął oczy.
- Zacznij liczyć. - rozkazał Niall.
- Niall, nie sądzę, że on do tylu zliczy. - powiedziałam po cichu.
- Wiem, i o to chodzi. - wyszeptał mi do ucha.- Idź za mną. - ruszyłam posłusznie za chłopakiem. - Mariam. - powiedział w połowie drogi, już normalnym tonem i podniósł mnie. - Nie mów nic. - ostrzegł mnie. - Po prostu bądź cicho, okej? - trwałam w ciszy, gdy on zanosił mnie na górę. Czy on na prawdę do robił? Tak. Usłyszałam, jak Kaden próbuję doliczyć do 50, jednak utknął na 25.
Pospiesz się i licz szybciej, pomyślałam.
Blondyn rzucił mnie na łóżko.
- Niall -
- Powiedziałem, żebyś była cicho. - położył palce na moich ustach. - Dobrze kochanie, po prostu przymknij się, nie chcę, by Twój brat stał się ciekawski.  - moje serce biło chaotycznie, nerwowo. Nie mogłam kontrolować szybkiej ilości uderzeń. - Oddychaj, Mariam. Jestem pewien, że ktoś mógłby usłyszeć bicie Twojego serca kilometr stąd. - czy moje serce biło aż tak głośno? Chłopak zaczął ściągać mi koszulkę, a ja zapomniałam o oddychaniu przez parę sekund. Kiedy to zrobił, wydawało się, jakby uśmiechnął się rozczarowany. Uh, to na pewno miało związek z rozmiarem moich piersi. - Twoja klatka jest idealna, skarbie. - wyszeptał i poczułam jego zimne ręce na moich plecach, dobierające się do zapięcia mojego stanika, którego po chwili już nie było. - Boże, Mariam. Każda część Twojego ciała jest idealna. - Niall pocałował jedną z moich piersi, a ja zamknęłam oczy z rozkoszy. - Mogę się założyć, że już byś jęczała, gdybym nie kazał Ci być cicho. - zachichotał.
Usłyszałam kroki mojego brata.
- Niall, on tu idzie! - wydukałam, gdy chłopak nieprzerwanie całował mnie po szyi.
- Nie skończyłem jeszcze, ale nie martw się, przez cały ten czas miałem plan B, kochanie. - chłopak niestarannie założył mi koszulkę.
Kaden wparował do pokoju.
- Znalazłem Was! Co teraz robimy?
Niall ponownie zachichotał. - Teraz Ty się chowasz, a my liczymy. - mój brat pospiesznie ruszył w dół po schodach, by znaleźć dla siebie kryjówkę. - Gdzie skończyliśmy?
Chłopak zaczął odpinać moje jeansy. Po chwili były już one na podłodze. Blondyn odsunął swoją rękę z dala od mojej bielizny i zaczął brutalnie ssać moją szyję. - Nie zamierzam Cię dotknąć, póki sama o to nie poprosisz. Chłopak odtwarzał cały czas rytuał od całowania mojej szyj, aż po ssanie jej i podążanie swoimi ustami niżej, do moich piersi. Trzymałam się jego ramion, mocno je ściskając. - Coś nie tak?
Ledwo słyszalny jęk wydobył się z moich ust. Uh, moje ciało tego nie zniesie.
- Niall, proszę, dotykaj mnie. - wyszeptałam błagalnym tonem.
- Dobrze, ale musisz być cicho. - jego lewa ręka powędrowała do mojej bielizny. Chłopak usadził mnie na krańcu łóżka. Rozstawił moje nogi szeroko i uklęknął miedzy nimi. Nagle jego palec wskazujący znalazł się tuż przy moim wejściu, przez co zaczęłam się trząść. - Możesz się o mnie przytrzymać. - szepnął. Podparłam się o jego ramiona, gdy zaczął powoli ruszać swoim palcem. Przegryzłam wargę z przyjemności. Jednak nie trwało to długo. Niestety. - Twój brat chyba tu idzie. - byłam jakby w amoku, nie docierały do mnie jego słowa. - Zakładaj spodnie, teraz! - rozkazał . - Odwrócę jego uwagę. - zaczęłam zakładać spodnie, ale nie mogłam opanować moich trzęsących rąk. Sposób, w jaki mnie dotykał... Nie wiedziałam, czemu mu na to pozwoliłam, ale spodobało mi się to.
Kaden wszedł oburzony do mojego pokoju zaraz po tym, jak już założyłam na siebie jeansy. - Wygrałem!
- O tak, wygrałeś. - odpowiedziałam i przytuliłam go. - Idę wziąć prysznic, Niall, przypilnuj mojego brata. Mama powinna wkrótce wrócić.
Blondyn złożył na moich ustach słodki pocałunek.
- Mariam. - szepnął. - Robi się coraz lepiej. - moje serce prawie wyskoczyło mi z klatki, kiedy opuściłam pokój.
Robi się coraz lepiej? Co miał na myśli? O nie, nie pozwolę mu dostać się do mnie w ten sposób - to nie może się wydarzyć. Nawet mu nie ufałam.
***
O. Mój. Boże.
Spodziewaliście się tego? TO SIĘ POROBIŁO <3

Cóż, moi drodzy fani #Bold, mam dla Was dobrą wiadomość.
Odzyskałam wersję po angielsku wersję tego bloga, więc yaaaaaaaaaaay, nie zawieszę tłumaczenia.
Jednak nie mogę obiecać, że rozdziały będą pojawiać się wcześniej. Mam dużo spraw na głowie. Poprawianie ocen, wybór nowej szkoły, bal gimnazjalny, no i ta C.U.D.O.W.N.A. pogoda za oknem. Ahhh! Ale zbliża się długi weekend, więc może nowy rozdział pojawi się odrobinę szybciej.
SERDECZNIE ZAPRASZAM NA NOWE TŁUMACZENIE.
Dam sobie rękę uciąć, że pokochacie #Trouble. 
http://tlumaczenie-trouble.blogspot.com/

Wciąż proszę o dodawanie w komentarzach nazw Waszych TT, jeśli chcecie być informowani.
Zmieniłam nazwę z @HarryFucksMeNow na @CriminalDag. Więc piszcie do mnie, jeśli macie pytania.

Kocham Was! xo

ps. Znacie kogoś, kto robi tła na bloga?

piątek, 3 maja 2013

Chapter 4.

Karrie była w trakcie oglądania jakiegoś filmu z Kaden'em, kiedy rzuciłam się zmęczona na sofę.
- Spóźniona, co tak długo? - zaczęła, ziewając zarazem.
- Tańczyłam - i to była na prawdę dobra zabawa. - odpowiedziałam nieśmiele.
- Tylko tańczyłaś? Duuuużo czasu na to przeznaczyłaś. - zachichotała dziewczyna.
- Tak - tylko tańczyłam - nic więcej.
Rozłożyłam się na całości sofy, analizując, że Niall dotykał mnie i prawie sprawił mi przyjemność swoimi palcami. Jednak... Kiedy wydarł się na mnie, wystraszył mnie na śmierć. Nagle poczułam wibrację mojego telefonu.

Od: Niall
Zabieram Cię rano, masz ochotę na śniadanie? x

Nie, nie chciałam żadnego pieprzonego śniadania z nim. Nie po tym, co się dzisiaj wydarzyło.

Po kilku minutach znów poczułam wibrację.

Od: Niall
Zamierzasz mi odpisać? Bo będę w Twoim domu o 9.

Dobra, musiałam mu odpisać. Szybko wystukałam krótką wiadomość.

Do: Niall
Pójdę, jeśli wyjaśnisz mi Twoje dzisiejsze zachowanie.

Blondyn szybko odpowiedział.

Od: Niall
Nie mogę tego obiecać, ale bądź gotowa rano. Dobranoc, kochanie. x

- Z kim tak sms'ujesz? Z Niall'em? - Karrie zaczęła droczyć się ze mną.
- Ta, i wiesz co? Idę z nim jutro na śniadanie. - westchnęłam. - Dobra, możesz już wrócić do domu, Karrie. Zajmę się młodym.
- Dzięki, do zobaczenia jutro. - powiedziała, a następnie przytuliła mnie i opuściła dom.
Kaden prawie zasnął na podłodze. Mój mały brachol kończy 6 lat w tą sobotę. Boże, jak ja się zestarzałam.
Delikatnie potrząsnęłam Kaden'em. Chłopiec zatrzepotał rzęsami i spojrzał na mnie.
- No cześć. - wyszeptałam.
- Hej Mariam, wiesz co? Dobrze się bawiłem.
Zaśmiałam się.
- Zapewne, ale teraz migiem do łóżka.
Brat posłusznie ruszył do swojego pokoju.
Zegar wskazywał na drugą nad ranem, definitywnie czas na sen. Wstałam z sofy, jednak poczułam jak uginają mi się kolana. Nie mogłam utrzymać się w pionie, więc ponownie położyłam się na sofie. Kurde. On zrobił tak niewiele, a ja już byłam w rozsypce. Co powinnam była zrobić? Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o Niall'u, o tym, jak mnie dotykał i o tym, jak podniósł na mnie głos, gdy zapytałam o jego rodzinę. Wszystko w nim było dla mnie zagadką, co było powodem, dlaczego starałam się trzymać go na dystans. Kiedy przestałam myśleć o nim, powoli zaczęłam zapadać w sen.

- Mariam. - Niall wyszeptał do mojego ucha. - Boisz się?
Co on miał na myśli? Czy ja się go bałam? Chłopak trzymał mnie mocno przy sobie.
- Ja -ja... Nie, już się nie boję. - jego usta wędrowały od mojego policzka aż po szyję. Zadygotałam pod jego wpływem. Wplątałam ręce w jego blond włosy, a on natomiast trzymał swoje zaciśnięte na moich pośladkach. Kiedy ktoś wszedł do jego pokoju, on wydawał się nie przejmować jego obecnością, gdyż zawzięcie próbował odpiąć guzik moich spodni.
- Zaraz wracam. 
Natychmiastowo poczułam brak jego ciała tuż przy moim. Wyszedł z osobą, która niedawno weszła do pokoju. 
- Co Ty tu robisz? - wykrzyczał  Niall.
Usłyszałam, jak ktoś również wydzierał się na chłopaka. Pospiesznie pobiegłam do holu i zobaczyłam kolesia, który uderzył blondyna, jednak on szybko odparował cios, uderzając mężczyznę prosto w nos. Próbowałam powstrzymać Niall'a - na marnę.

- Mariam, obudź się, śni Ci się koszmar. - ktoś potrząsał mną delikatnie. - Obudź się, kochanie.
Od razu otworzyłam oczy, kiedy usłyszałam słowo "kochanie".
- Czy kiedykolwiek powiedziałem Ci, że Twoje oczy to najjaśniejsze zielone oczy, jakie w życiu widziałem?
- Niall, czemu tu jesteś?? Kto Cię tu wpuścił? - rzuciłam mu wściekłe spojrzenie.
- Twoja mama. Powiedziałem jej, że mieliśmy dzisiaj wspólne śniadanie w planach. Wyglądała na szczęśliwą, że jestem Tobą zainteresowany. - zachichotał, bawiąc się zarazem moimi włosami.
Boże, dlaczego ona tu go wpuściła?
- Muszę z nią porozmawiać i kiedy będę to robiła, czuj się wolny, by opuścić ten dom. - wyszarpnęłam jego rękę z moich włosów.
Wychodząc z pokoju, czułam jego wzrok na sobie.
Zapach jajek dochodzący z kuchni był odpowiedzią, gdzie znajdowała się moja mama.
- Dlaczego go tu wpuściłaś? - wrzasnęłam.
Kobieta spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Powiedział mi, że wybieracie się na śniadanie. Niall wygląda na miłego i odpowiedniego chłopaka dla Ciebie. Jest 2 lata starszy, ale chyba mogę na to przymknąć oko.
Cholera, on miał rację. Moja matka była święcie przekonana, że Niall był mną zainteresowany.
- Horan nie jest kolesiem, którego pragnę, mamo! On tylko odrobinę mi się podoba. Więc błagam Cię, następnym razem nie wpuszczaj go ot tak.
- No dobrze, dobrze. - westchnęła. - Ale Mariam, sądzę, że na prawdę powinnaś dać temu chłopcu szansę. Nie wygląda na takiego złego i ja się na niego zgadzam.
Wyszłam wściekła na matką, zastanawiając się, jak ona może go tak pochwalać. Ona nie widziała na własne oczy, jaki on potrafi być.
- Cóż, gotowa na śniadanie? Jak poszła rozmowa? - uśmiechnął się do mnie szaleńczo.
- Nie jestem nawet ubrana. I dobrze wiesz, że ona jest wpatrzona w Ciebie jak w obrazek. - warknęłam. - Nie zamierzam z Tobą nigdzie iść, po tym, jak wszedłeś do mojego domu, jak gdyby nigdy nic.
- Oh, przestań, Mariam. Jedno śniadanie Cię nie zabije. To taki przeprosinowy posiłek za wczorajszy wieczór. - powiedział zachęcająco. - A teraz idź się przygotuj, będę czekał.
Spojrzał na mnie tymi swoimi błyszczącymi, błękitnymi oczami, a następnie opuścił pokój.
Moja szafa zawierała tylko kilka topów i pary dżinsów. Założyłam mój fioletowy tshirt i jasne rurki. Pospiesznie przeczesałam włosy i zeszłam schodami na dół.
- No to w drogę. - westchnęłam głośno z niezadowoleniem.
- Dobrze. Wiedziałem, że nie odmówisz. - powiedział Niall, uśmiechając się cwaniacko.
Chłopak zarzucił rękę na moje ramię i wspólnie wyszliśmy z domu. Zaraz po tym strzepałam jego rękę.
- Nawet, gdy próbuję być dla Ciebie miły i tak mnie odpychasz.
- Może powodem jest to, że nie lubię Cię aż tak bardzo, myślałeś kiedyś o tym? Oczywiście, że nie. Przecież zazwyczaj dziewczyny zakochują się w Tobie ślepo. - warknęłam, kipiąc złością.
Blondyn przygwoździł mnie do samochodu. Serce waliło mi jak oszalałe.
- Puść mnie! - szamotałam się z nim, a jego głupkowaty uśmieszek zaczął znikać. Zaczął całować mnie delikatnie, do czego nie byłam przyzwyczajona.
- Czujesz coś do mnie? Nie możesz mi zaprzeczyć. To byłoby kłamstwo. - wyszeptał, przyciągając mnie blisko i obdarowując moją szyję namiętnymi pocałunkami. Moje serducho było gotowe wyskoczyć mi z piersi. - Odpowiedz mi!
- Cz- cz- czuję coś do Ciebie.
Niall wypuścił mnie. Nic na to nie poradzę, kiedy on mnie dotykał, po prostu traciłam rozum.
- Wszystko, czego chciałem, to odpowiedź. Chcesz coś wiedzieć, skarbie?
- Tak. - odpowiedziałam półszeptem.
- Też coś czuję.
Po chwili niezręcznej ciszy oboje wsiedliśmy do samochodu. W sumie cała droga również odbyła się w ciszy. Zaparkowaliśmy pod jedną z tych tanich restauracji. Po tym, jak pomógł mi wysiąść z samochodu, wciąż trzymałam jego rękę. Zauważyłam, że od tego momentu uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Stolik dla dwóch? - zapytała kelnerka.
- Tak, proszę. - kobieta zaprowadziła nas do stolika i wręczyła menu.
- Co życzycie sobie do picia?
- Mam ochotę na kawę, a Ty, Mariam?
- Mleko, dziękuję. - kelnerka uśmiechnęła się grzecznie i odeszła. - Powiesz mi coś na temat wczorajszej nocy? - spytałam chłopaka.
- Wolałbym nie. Nie zaczynaj tego gówna od nowa, Mariam. - powiedział, a w tonie jego głosu dało się usłyszeć złość.
Dostrzegłam, że Niall przygląda się parze na końcu lokalu. Koleś był przesadnie umięśniony, a dziewczyna była przy nim chudziną.
- Dlaczego cały czas na nich patrzysz? - zapytałam, gdy kelnerka wróciła z naszymi napojami.
- Bez powodu. - burknął. - Możemy już zamawiać.
- Okej, na co macie ochotę?
- Poproszę bekon i jajka, a Ty, co chcesz?
- Uhm - naleśniki. - zaraz po tym, jak kobieta oddaliła się od naszego stolika, zaczęłam przegryzać moją dolną wargę.
Nie podobał mi się sposób, w jaki Niall patrzył na tą parę. Czyżbym coś ominęła?
- Niall, co Cię gryzie?
- Nic. - powiedział niedbale i odwrócił wzrok w moją stronę. - Więc jesteś naleśnikową dziewczyną?
- O tak, kocham naleśniki. - zachichotałam, a on znów zaczął gapić się na nich. - Poważnie, po prostu powiedz mi, dlaczego tak się na nich patrzysz. - ignorował mnie. - Dobra, nie mów mi.
Mężczyzna zaczął krzyczeć na jego dziewczynę za niby nieodpowiedni ubiór. Niall natychmiastowo wstał i ruszył ku ich stolikowi. O Boże, z tego nie wyniknie nic dobrego.
- Przestań na nią krzyczeć! - zażądał blondyn. Mężczyzna spoliczkował dziewczynę. Niall szybko chwycił jego rękę z daleka od niej. - Nie waż się nigdy dotykać Jazlyn, w szczególności przy mnie!
Irlandczyk uderzył go prosto w nos.
Szybko do nich podbiegłam.
- Niall, przestań! Zaraz nas stąd wykopią! - błagałam, jednak od wciąż odpychał mnie od siebie.
- To Jazlyn, moja siostra, Mariam. A to -- pokazał wściekły na kolesia. - jest jej chłopak Tyler.
- Cześć Jazlyn. - powiedziałam, czując się niezręcznie. - Uhm, może powinniśmy opuścić to miejsce.
Dziewczyna spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Nie trzeba, dzięki Mariam i Niall, mogę sama się sobą zająć -- Mam siedemnaście lat.
- W takim razie, wykonujesz tą robotę niesamowicie! Jeśli zobaczę, że ten skurwiel znowu Cię dotyka, przysięgam, zabiję go!
Jazlyn po prostu opuściła lokal ze swoim chłopakiem, nie mając nawet odwagi, by spojrzeć Niall'owi w oczy.
- Uspokój się, Niall. - powiedziałam błagalnym tonem, gładząc go ręką po plecach. Chłopak przestał się trząść ze złości i jak gdyby nigdy nic, wrócił ze mną do stolika.
- Nienawidzę go. Ona się go nigdy nie pozbędzie.
- Czy on- ... Czy on ją często bije?
 - Gdy wraca do domu, to zazwyczaj albo z podbitym okiem albo z siniakami na ciele, tłumacząc się, że to był "wypadek". - Niall splótł nasze palce. - Tak bardzo próbowałem przemówić jej do rozsądku, żeby tylko z nim zerwała, ale ona tego nie zrobi.
- Tak mi przykro, Niall... Może pewnego dnia zdobędzie się na odwagę i to zrobi.
- Mam taką nadzieję.
Kiedy podano nam nasze zamówienie, spożywaliśmy je w ciszy. Może dlatego Niall podniósł na mnie głos, gdy zapytałam o jego rodzinę. Może po prostu nie chciał mówić o tym, że nie może wystarczająco ochronić swojej siostry. Jazlyn była na prawdę ładną dziewczyną na pierwszy rzut oka. Miała brązowe włosy i niebieskie oczy. Cóż, wiedziałam, że Niall farbuje swoje włosy na blond, gdyż mogłam dostrzec ciemne odrosty.
- Mogę z nią o tym porozmawiać, jeśli chcesz. - zaproponowałam nieśmiele.
- Może taka rozmowa otworzyłaby jej oczy. Możesz spróbować, jeśli chcesz, ale nie mogę Ci obiecać, że Cię posłucha, gdyż ona nawet nie słucha jej własnego brata.
Następnie Niall zapłacił kelnerce za posiłek. Opuściliśmy restaurację, trzymając się za ręce.
- Pozwól, że otworzę Ci drzwi. - obdarował mnie swoim pięknym uśmiechem.
Chyba mogłam stwierdzić, że on zachowywał się tak, by ukryć swój ból. Zanim zamknęłam drzwi, Niall delikatnie pocałował moją dłoń. Momentalnie się zarumieniłam.
Blondyn trzymał moją rękę przez całą drogę powrotną do domu. To było powodem, dlaczego stado motyli pojawiło się w moim brzuchu.
Niall zaparkował na podjeździe.
- Zostaniesz?- zapytałam nie wierząc, że w ogóle powiedziałam to na głos.
- Jeśli tego właśnie chcesz, Mariam, to czemu nie. Zostanę.
- Tak, chcę, żebyś został, Niall. - wyszeptałam. - Daję Ci pozwolenie na wejście do mojego domu. - zachichotałam.
Zaraz po tym, jak wysiedliśmy z samochodu, Niall złapał mnie za biodra, przyciągnął do siebie i złożył na moich ustach słodki pocałunek.
- Było fajnie, ale teraz lepiej chodźmy do Twojego domu, zanim Twoja mama zacznie główkować, co się dzieje. - powiedział, szczerząc się do mnie.

*******************************************************************
sdbvjksmlcfjhvcndsklcfnkslcksjfdnvklmsavdmdskj
CO TU SIĘ WYRABIA!

Uh, z początku, chciałabym Was bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, BARDZO PRZEPROSIĆ, że rozdział nie był publikowany przez tak długi czas. Z początku było przygotowanie do egzaminów, potem egzaminy, a teraz muuuusiałam się jakoś odstresować.
Dziękuję za ponad 1400 wyświetleń i miłe komentarze. Oraz za wszystkie tweety. KOCHAM WAS <3
Jestem trochę zaniepokojona, gdyż autorka oryginału USUNĘŁA TEGO FANFICA, a ja mam zapisane na telefonie tylko 2 następne rozdziały. Mam nadzieję, że coś zdziałam. Może uda mi się to odzyskać. Nie wiem. Nie mam pomysłu. Macie jakieś propozycje? Warto prowadzić dalej?

ps. wciąż podawajcie mi nazwy Waszych twitterów, jeśli chcecie być informowanie o rozdziale.
@HarryFucksMeNow